Z samego rana wyruszylysmy zobaczyc tunele wietkongu,musze przyznac iz to co czekalo tam na nas,pozytywnie nas zaskoczylo.. Muzeum bylo przygotowane bardzo ciekawie i profesjonalnie, mozna bylo zobaczyc jak dzialaly pulapki zastawiane w dzungli, postrzelac z karabinu i wreszcie przejsc sie waskimi tunelami. Musze przyznac,ze od dawna mialam ochote postrzelac,wiec spelnilo sie moje male marzenie,wybralam ak 47. Spaceru tunelami nie polecam osobom,ktore maja tendencje do wpadania w panike,jest tam wasko,niekiedy trzeba isc na czworaka i i duszno. Mi sie bardzo podobalo,ale kazdy jest inny.
Po powrocie wybralysmy sie szlakiem zabytkow z czasow kolonializmu, nie zwiedzalysmy ich wnetrz a podziwialysmy jedynie fasady, przez chwile poczulam sie jak w Europie;) Choc wcale mi jej nie brakuje i czasami mysle,ze moglabym w ogole nie wyjezdzac tylko wyruszyc dalej.
Zamieszczam duzo zdjec ludzi,acz malo o nich pisze,wiec..Sa bardzo mili,usmiechnieci,oszukuja z usmiechem,ale przeciez mozna sie targowac. Szczerze to nie mam zadnych nieprzyjemnych wspomien,wrecz przeciwnie. Sa pomocni, nie tak nachalni jak mozna niekiedy przeczytac, oczywiscie na kazdym kroku przynajmniej tu w Sajgonie probuja cos sprzedac,ale odwrocenie wzroku i "nie",daja rezultat.
Dzis mamy dzien pod znakiem owocow morza, kalmary,osmiornice,a czeka nas jeszcze wiecej,gdyz przy centralnym bazarze po zamknieciu rozklada sie ich mnostwo, mozna rzec ,ze caly bazar przenosi sie na ulice.
Pisze o ho chi min,a nawet nie wspomnialam o ruchu ulicznym. Jest ogromny,ale bardzo cenna rade dal mi Craig,wystarczy podniesc reke,myslec pozytywnie i do przodu;)
Wstawanie wciaz o 6,daje nam sie we znaki,a jutro bedzie podobnie, musimy wczesniej wyjsc, bo plyniemy dolina Mekongu do Kambodzy, zapowiadaja sie 2 dni niezapomnianych widokow.