Wracalysmy do pieknego pokoju z balkonem,a zastalysmy pokoj z oknem na sciane,lecz juz dla palacych;) i za mniejsze pieniadze oczywiscie.. Bawi nas tylko,ze za kazdym razem jak zamawiamy sniadanie do pokoju niezmiennie zestaw 2(jajka,bekon..) dostajemy bulke dzem i maslo i tak tez jest po przyjedzie;) Mamy za to cudownego recepcjoniste,ktora sluzy nam rada we wszystkim i poleca swietne lokale gastronomiczne,oczywiscie na nasze wyrazne zyczenie. Ja za to ucze go odrobine polskiego, ten mlody chlopak studiuje i szkoli w pracy swoj angielski by zostac przewodnikiem,sciskam za niego kciuki,czuje,ze bedzie w tym swietny. Pytalam go z ciekawosci ile zarabia 100-150$ nic dziwnego,ze my wydajemy mu sie bogaczamy placac 22 za pokoj..
Po powrocie z halong,poszlysmy na ulice cos zjesc pod tym wzgledem dla mnie hanoi rzadzi. Najpierw miesko na patyku w bardzo modnej tu restauracji na waskiej uliczce zaraz przy katedrze(oczywiscie siedzi sie na malych stoleczkach ),bomba, pozniej sajgonki u naszej Pani:) Zwykle wlascicielka siedzi zaraz za "kotlem" z niewzruszona mina,ostatnio zaczela usmiechac sie na nasz widok i to jest piekne:) Wieczorem wyskoczylam na piwo i znow poznalam interesujacych ludzi, rozmawialismy o tym,ze tu normalne jest pytanie czy moge sie dosiasc skierowane do zupelnie obcych ludzi i nie ma z tym problemu,w naszych europejskich krajach najprawdopodobniej ludzie spojrzeli by sie na nas jak na idiotow;) Zapomnialabym, znow poszlam na masaz i przyznam,ze tym razem powalil mnie na kolana,polecam wiec SpaHT,6 Tho Xuong,Hang trong(niedaleko katedry), prosze tylko nie dziwcie sie ,gdy pani nagle zacznie cos mowic do kolezanki obok ,lub zadzwoni telefon, tu zwyczaje sa zupelnie inne niz w europie..
Ostatni dzien spedzilysmy wloczac sie po miescie i robiac zakupy,po raz pierwszy niemalze,gdyz wczesniej albo nie mialysmy czasu,albo nie chcialysmy niczego dzwigac przez cala droge..Oczywiscie bylysmy na pysznych sajgonkach i cudownych wrecz owocach morza,swieze smakuja niewiarygodnie,Panie recepcjonisto znow strzal w dziesiatke..
Jutro juz wracamy i az lezka w oku sie kreci,uwielbiam to miejsce,jego klimat,ludzi..
Cos jeszcze,zaczeli mnie rozumiec tzn moj wietnamski,a raczej pare slow..Wietnamski to jezyk tonalny,wiec zly akcent sprawia iz nikt cie nie rozumie. Teraz mowie dziekuje,do widzenia,a oni,przecieraja oczy ze zdziwenia,usmiechaja sie..Troszke jestem z siebie dumna,gdyz to jest wbrew pozorom trudne.
Wietnam to miejsce do ktorego na pewno wroce..